Potwór nie zaatakował ponownie, widząc brak agresji ze strony Tinn'a.
Brązowy zaś stał sztywny, nie potrafił się ruszyć z bólu. Nagle, błysnął
piorun, bestia zniknęła, a na jej miejscu stała piękna, biała lwica.
Posiadała bursztynowe oczy, a na czole różowy symbol, podobny do hełmu z
ozdobnymi rogami.
Wyraz pyska nie krył jednak złości i jednoczesnego strachu z jej strony. Nastolatek podszedł do niej dwa kroki bliżej, ta odskoczyła i syknęła:- Nie zbliżaj się do mnie, kimkolwiek jesteś! - machnęła ogonem i (zapewne z ciekawości) podeszła wolnym krokiem do samca. - Czego szukasz w moim obozie? O ile wzrok mnie nie myli, nie należysz do Sainów.
- Do Sai... czego? - wydukał Tinn. Był całkowicie rozkojarzony. Nie wiedział, to omamy, czy prawda?
- Nie ważne... - burknęła. - Bardziej obchodzi mnie odpowiedź na to pierwsze pytanie. Powtarzam, co robisz w obozie mojego stada?
- Obozie? - dopytywał. - Nie wiedziałem... w sensie, teren nie był znaczony.
- Nie był? Ach, no tak, masz prawo nie wiedzieć. Do rzeczy i na przyszłość, swoje wciąż aktywne obozowisko znaczę dachem z liści palmowych, takich jak tu. - wskazała pazurem na zieloną osłonę przed deszczem.
- Czułem, że to nie może być przypadek! - odrzekł Tinn. Biała zaśmiała się i stuknęła go w czoło.
- Nic, nigdy się nie dzieje przypadkiem.
- Taa... to dosłownie jakbym słyszał swoją mamę. - przypomniał sobie wszystkie wpadki z których tłumaczył się: "To było przypadkiem".
- Twoja matka jest Sainką? - zapytała lwica.
- Gdybym potrafił odpowiedzieć na to pytanie... - zmieszał się. - Kim są właściwie ci Sainowie?
- To zapytam inaczej, czy twoja matka wyróżniała się kiedyś jakimiś specyficznymi zdolnościami? Albo wygląda inaczej, niż inne lwy? - brązowy pokiwał łbem. - W takim razie musi być bardzo mądra lub zgłębia wiedzę Sainów, skoro wie, że przypadek nie istnieje. - wytłumaczyła. Mimo wszystko lew niczego nie zrozumiał. Zaraz zmienił temat.
- Jak w ogóle masz na imię? - padło pytanie. - Ja jestem Tinn.
- Miło mi. - zarumieniła się. - A ja Hodari*. No, ale dosyć gadania, muszę się zabrać do roboty, za nim wróci stado. - po czym, wyjęła ukryte przed wejściem do jaskini gałęzie, które złożyła w jednym miejscu. Najciekawsze było jednak to, że nagle z jej ślepi buchnął ogień i padł prosto na gałęzie, tworząc ognisko. Nastolatek przełknął głośno ślinę, jak każde dzikie zwierze bał się ognia. Biała za to poszła po upolowaną, młodą zebrę i zaczepione o jej ciało zioła oraz postawiła je przy płomieniach. Nadstawiła uszy i przestała nucić pieśń, którą przez krótką chwilę podśpiewywała.
- Co tak w sumie robisz? - zapytał samiec.
- Cii! - warknęła Hodari i dalej nasłuchiwała. Wkrótce, dało się usłyszeć czyjeś kroki. A jeszcze później już nawet ujrzeć. Nadeszła niewielka grupka lwów, większość była obdarzona białym lub szarym futrem, trzy z nich były brązowe i jedna czarna lwica. Na ich czele stał dość spory, szary lew w srebrne wzory, głównie w półksiężyce. Biała podbiegła doń, wtuliła w czarną grzywę i szepnęła coś do ucha. Następnie zwróciła się bardzo miłym i słodkim głosem do Tinn'a:
- Chcesz jeść?
- Erm... - zastanowił się, po czym zaraz palnął: - TAK!
Biała podeszła do ogniska, odczepiła kawałek zebry, dodała do niej kilka ziół oraz główek kwiatów i podłożyła nastolatkowi. Ten prędko rzucił się na martwe zwierzę, lecz z każdym kęsem chciało mu się bardziej spać. Sam nie wiedział, dlaczego. Ogień wydawał mu się być taki ciepły w przeciwieństwie do temperatury na zewnątrz, zatem ziewnął i usnął.
*
- Jesteś pewien, że zasnął?
- A co? Nie widać? Wygląda prawie, jak martwy!
- Właśnie... obawiam się, że trochę przesadziłam z ziołami nasennymi.
- Nim się nie przejmuj! Lepiej szybko się stąd zwińmy, żeby jego stado nas nie złapało.
- Spokojnie, nie złapią nas. Z pewnością wszyscy śpią. Tylko zastanówmy się... jak go wziąć?
Tak oto dyskutowali sobie Hodari i ów szary lew w półksiężyce. Rozmawiali właśnie o Tinnie. Biedak, niestety biała lwica podtruła go ziołami, po których zaraz się zasypiało, na jakieś dobre dwa dni.
- Mam swoje sposoby. Zwołaj dwa najsilniejsze lwy z mocą wiatru. Niech zmienią się w konie i ponoszą go na swoich grzbietach. - rzekł szary.
- Taa... i to jest twój "genialny" plan? - zapytała ironicznie Hodari. Ten zaśmiał się.
- Ha! Nie znasz mnie, siostrzyczko. Ja, Busara**, wielki pan wszystkich żywiołów księżyca zapewniam cię, że głupim, starym lwem jeszcze nie jestem!
- Starym może nie, ale głupim na pewno!
- Już dobrze, dobrze! - warknął szary. - Czekaj na swojego inteligentnego brata i lepiej zajmij się tym, co ci kazałem! - i wybiegł. Powrócił jednak prędko, bo po zaledwie trzydziestu sekundach, z masą lian i pnączy w pysku. W jaskini zaś czekały już dwa lwy, zamienione w konie.
- Gdyby obudził się zanim dojdziemy do jakiejś jaskini w górach i tak nie ucieknie. Zwiążcie go! - rozkazał i rzucił stado swoje znaleziska. Lwy od razu zabrały się do roboty, zaś biała lwica wzięła Busarę na stronę i wycedziła przez zęby:
- Tobie już na prawdę coś się stało z rozumem.
- O co ci znowu chodzi? - dopytywał.
- O co? O CO?! Traktujesz tego lwa jak śmiecia. - zawołała.
- Podobnie, jak każdego zwykłego przedstawiciela tego gatunku! Nie rozumiesz? Sainowie i lwy to śmiertelni WROGOWIE! - podkreślił swoją rację.
- Tak, ale mimo to, nawet go tolerujesz! - powiedziała. Busara zamilkł. Zaraz otrząsnął się i mruknął:
- Owszem. Ty jednak, w przeciwieństwie do mnie, zachowujesz się, jakbyś się w nim zakochała! - i posłał jej szyderczy uśmieszek.
- Cicho! - warknęła Hodari. - Zobacz, czy stado się dobrze sprawuje i w ogóle, chodźmy już stąd!
W tym czasie, lwice uczyniły to, co rozkazał im szary i po nie długim czasie zabrali się z jaskini. Wyruszyli ku szczytom Srebrnych Gór.
-------------------------------------------------
*Hodari - siła
**Busara - rozsądek
Busara |
- Ha! Nie znasz mnie, siostrzyczko. Ja, Busara**, wielki pan wszystkich żywiołów księżyca zapewniam cię, że głupim, starym lwem jeszcze nie jestem!
- Starym może nie, ale głupim na pewno!
- Już dobrze, dobrze! - warknął szary. - Czekaj na swojego inteligentnego brata i lepiej zajmij się tym, co ci kazałem! - i wybiegł. Powrócił jednak prędko, bo po zaledwie trzydziestu sekundach, z masą lian i pnączy w pysku. W jaskini zaś czekały już dwa lwy, zamienione w konie.
- Gdyby obudził się zanim dojdziemy do jakiejś jaskini w górach i tak nie ucieknie. Zwiążcie go! - rozkazał i rzucił stado swoje znaleziska. Lwy od razu zabrały się do roboty, zaś biała lwica wzięła Busarę na stronę i wycedziła przez zęby:
- Tobie już na prawdę coś się stało z rozumem.
- O co ci znowu chodzi? - dopytywał.
- O co? O CO?! Traktujesz tego lwa jak śmiecia. - zawołała.
- Podobnie, jak każdego zwykłego przedstawiciela tego gatunku! Nie rozumiesz? Sainowie i lwy to śmiertelni WROGOWIE! - podkreślił swoją rację.
- Tak, ale mimo to, nawet go tolerujesz! - powiedziała. Busara zamilkł. Zaraz otrząsnął się i mruknął:
- Owszem. Ty jednak, w przeciwieństwie do mnie, zachowujesz się, jakbyś się w nim zakochała! - i posłał jej szyderczy uśmieszek.
- Cicho! - warknęła Hodari. - Zobacz, czy stado się dobrze sprawuje i w ogóle, chodźmy już stąd!
W tym czasie, lwice uczyniły to, co rozkazał im szary i po nie długim czasie zabrali się z jaskini. Wyruszyli ku szczytom Srebrnych Gór.
-------------------------------------------------
*Hodari - siła
**Busara - rozsądek
Dawno nie było u ciebie nowej notki. Bardzo ucieszył mnie ten fakt, że mogę przeczytać nową. Biedny ten Tinn został tak podle potraktowany. A ten Busara to dziwny typ. Hodari wygląda na sympatyczną. Pozdrawiam i czekam na więcej i oczywiście zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńZaglądałam codziennie do ciebie i czekałam na nowy wpis.
OdpowiedzUsuńNareszcie!
Bardzo mi się podobał rozdział.:)
Fajna ta Hodari, mi się spodobała.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.
Hodari, ładne imię:) Vo do rozdziału, to bardzo mi się podobał. Szkoda, że Tinn został tak źle potraktowany przez Busarę i Hodari, aczkolwiek lwica przypadła mi do gustu, była bardzo miła:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i z wielką niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Świetne! Spodobała mi się postać Hodari. Busara wygląda na twardego i nieugiętego, ale wydaje mi się, że w środku jest zupełnie inny. Jaki jest jego plan? Skoro ta dwójka nie zrobiła Tinnowi większej krzywdy od razu, to chyba jej już nie wyrządzą. Wydaje się, że będzie im do czegoś potrzebny. Czekam na kolejny rozdział, ten był super :)
OdpowiedzUsuńNo, nareszcie nowa notka! ^^ Co do rozdziału, to SUPEROWY - jak zwykle :) Zaciekawiła mnie postać Hodari, coś mi się wydaje, że się podkochuje w Tinnie xD Jeszcze ten plan Busary. Ciekawi mnie, o co mu chodzi... szkoda mi Tinna, został tak okropnie potraktowany.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na dalszy ciąg, i zapraszam do mnie na nowy rozdział.
Mam pytanie, czy jeszcze będziesz coś pisać?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
frank (dawniej Nyota)