wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 19 - "A mówią, że miłość nie wybiera"

Szary samiec wpadł w furię. Z premedytacją, wysunąwszy pazury, zadał purpurowej lwicy ostry cios w polik, na którym ukazały się trzy, mocno krwawiące pasy. Z nienawiścią spojrzała na Kahawę, sapnęła i uśmiechnęła się szyderczo. Karmazynowa grzywka rozmazała po jej pysku maź, językiem oblizała wargi i wyszczerzyła kły. Oczy płonęły jakby z szaleństwa. Nic do niej nie docierało, a ona nie przejęła się ciosem.
- PO CO TO ZROBIŁAŚ?! - ryknął lew, ściskając swoje szczęki. Brał długie, głębokie oddechy, ukazujące jego wściekłość.
- Po co? Po co! Pha! - zaśmiała się Febe. Wtuliła w grzywę księcia i szepnęła mu do ucha: - To była zemsta! A teraz płynie ku mnie rozkosz z tej zemsty. - Kahawa brutalnie odepchnął samicę od siebie, jednocześnie tworząc jej na nosie małą szramę. Ta warknęła ostrzegawczo i również wysunęła swe długie, lśniące szpony.
- Skrzywdziłaś nie tylko mnie, ale Estrellę! Przez ciebie, straciłem ją na zawsze, a ja ją kocham! ROZUMIESZ?! - krzyczał. Lwica zasłoniła swój chytry uśmiech ogonem, a po chwili zaczęła niewinnym głosem:
- Ach! Nie wiedziałam, że nasz słodki książę jest taki delikatny i... zdolny do miłości! Ha ha!
- Nienawidzę cię! - wycedził przez zęby. - Wynoś się sprzed moich oczu! - Febe zmierzyła go lodowatym wzrokiem, w którym nie kryła się nienawiść. Turkusowe tęczówki połyskiwały w blask srebrnej poświaty. Ale nie protestowała. Okrążyła samca i skryła się w cieniu puszczy. Była zadowolona i usatysfakcjonowana. To był jednak początek. Pierwsza rana już rozdarła serce Estrelli. Już wkrótce miała zadać kolejną.
*
Szary samiec zaś wspiął się na drzewo, przysiadł na grubej gałęzi i spojrzał ku niebu. Sam uwierzył w swoją winę. Jak mógł tak skrzywdzić swoją ukochaną lwicę? Westchnął. Cóż miał zrobić? Ona już go nie wysłucha, nigdy nie wybaczy.
- To moja wina... to moja wina... - szeptał, a do ślepi napłynęły mu łzy. Nagle, czyiś szorstki dotyk otarł krople spadające po jego policzku. Kahawa spojrzał na tajemniczą istotę. Była to brązowa lwica, z drobną grzywką, karmazynowymi ślepiami i obdarzona polikiem zawierającym fioletowe znamię w kształcie serca. Znał ją. Pocieszycielka... jedyna która go pocieszała kiedy Est zniknęła. Jak mógł zapomnieć!
- Upendo...? - zapytał, pociągając nosem. Ta posłała ku niemu przyjacielski uśmieszek. - Co ty tutaj robisz?
- Zwinęłam się... - rzekła lwica. - A jednak, nie ja jestem teraz najważniejsza. Powiedz mi, czy na ciebie jest jakieś lekarstwo? Estrelli nie ma - źle, Estrella wróciła - jeszcze gorzej. Masz, powinno jakoś pomóc. Przynajmniej działa na nerwy. - ukazała mu mięso, owinięte w jakieś dziwne zioła, których liście wyglądały, jakby oszronione. Szary z trudem przełykał kawałek, po kawałku, ale trochę się uspokoił. Płacz ustał.
- A teraz odpowiedz mi na jedno, proste pytanie... - dodała Upendo.
- Jakie?
- Czy wtedy, kiedy Estrella was nakryła, ty faktycznie chciałeś całować się z Febe? Chciałeś tego?
- Oczywiście, że nie! - krzyknął lew. - Ja nawet jej nie kocham, a poza tym... zaraz! Skąd ty właściwie to wszystko wiesz?!
- Jestem miłością. Tylko, że w lwim ciele. Wiem i widzę WSZYSTKO. Ale do rzeczy... jeśli tak, to nie masz się czym martwić. - powiedziała z kompletnym spokojem lwica. Przez chwilę fioletowe oczy samca sztywno wpatrywały się w nią. Miłość? W lwim ciele? Coś tu jest nie po kolei. Ciekawość młodego nie wzięła jednak góry nad rozsądkiem.
- Więc... hej! Skoro jesteś miłością, to może pomożesz mi odzyskać Est? Oczywiście, jeśli chcesz. - mruknął z nadzieją Kahawa. Miał szansę.
- Owszem, pomogę ci... - zaczęła Upendo.
- Uff... to dobrze! - przerwał jej.
- ... ale nie obiecuję, że coś wskóram. Możemy też wyjść na zero. Nie licz, że uda się na pewno. Zgadzasz się?
- No ba!
- Choć. Teraz ukarzę ci pierwszy punkt mojego "programu". - oznajmiła, po czym zmieniła się szkarłatnego świetlika i zostawiając za sobą jasną smugę, poleciała w kierunku, w którym wcześniej szła Estrella. Kahawa popędził za nią. Zatrzymali się nieopodal środka polany. Owad ponownie przybrał postać lwicy, nakazała się  zakraść lwu w trawie i pokazała kierunek, w którym ma patrzeć. Co ujrzał? Est i jakiś tam Shadem, o którym prawie nic nie wiedział, spacerowali po polanie, wtuleni do siebie, a z ich szeptów dało się słyszeć konkretne zdanie:
- Kocham cię... - nastolatek ponownie wpadł w furię. Chłodnym wzrokiem spojrzał na Upendo.
- Miałaś mi pomagać w przekonaniu do siebie Est, a nie w poróżnieniu nas! - warknął.
- A co ja robię?! - odrzekła brązowa. - Pokazuję ci, że twoja kochana na razie znalazła sobie szczęście. Na razie. Więc, póki co, przestań o niej myśleć. W gruncie rzeczy, w niedalekiej przyszłości coś powinno się wydarzyć. Coś, co zmieni twoją pozycję w tej sytuacji. Jednak teraz, damy sobie spokój. Jutro, o zmierzchu, spotkajmy się pod tamtym baobabem co dzisiaj. Dam ci kilka nowych wskazówek. - wytłumaczyła brązowa. Miała odejść, lecz jeszcze zatrzymała się i dodała: - A, jakbyś już tak strasznie tęskił za Estrellą, idź do tego baobabu i usilnie wpatruj się w jego korę u jego podstawy. Powinieneś tam zobaczyć tą lwicę, którą kochasz. Do jutra! - zmieniła się w czerwono-złotego ptaka, pomachała szaremu skrzydłem i odleciała, znikając w pierwszej chmurze.
-----------------------------------------------------------------
Przejrzałam komentarze z poprzedniej notki. Większość pisała, że Kahawa jest tutaj głównym winowajcą. Jak widać, jest inaczej :) Pozdrawiam!

7 komentarzy:

  1. Rozdział boski! Dobrze, że to Febe okazała się winna, a nie Kahawa. Szkoda tylko, że stracił on Estrellę...
    Pozdrawiam serdecznie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie jestem zła na Febe okazała się totalną wariatką żal mi Kahawy ale Est ma się dobrze z Shadem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział wspaniały, jak zwykle ^^
    Czyli... Febe jednak zmusiła Kahawę... kochał Estrellę, a ona po prostu jest winna.
    Ciekawy był też moment spotkania Kahawy z Upendo. Cóż, ale Estrella ma Shadema, więc nie wiem, czy coś wyjdzie z jej planu... no i kogo właściwie zobaczy Kahawa przy tym baobabie?
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny Kahawa. Czy mi się wydaje czy mieniłaś imię Estella na Estrella? ciekawy rozdział :) I zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział ! Bardzo mi się podobał !
    Świetny blog !
    Będę tu wpadać .
    Zapraszam do mnie .

    OdpowiedzUsuń
  6. No to mnie zaskoczyłaś! Nie spodziewałam się tego. Teraz nie wiem czy kibicować Kahawie, czy Shademowi... Ciekawi mnie jaki plan ma Febe, chociaż chyba wolałabym go nie znać. Oby ktoś ją powstrzymał. Może Upedno? Kto wie?
    Zapraszam do mnie, właśnie dodałam szósty rozdział na www.krol-lew-4.blog.onet.pl. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na siódmy rozdział u mnie na www.krol-lew-4.blog.onet.pl
    Widzę, że dodałaś nowy szablon! Bardzo ładny, chociaż szary kolor czcionki do niego nie pasuje. Proponowałabym zmienić, ale wszystko zależy oczywiście do Ciebie.
    No i czekam na następny rozdział, znowu długo nic nie dodajesz. Trzymam kciuki za Twoją wenę :p

    OdpowiedzUsuń