niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 9 - "Strata dziecka boli bardziej niż cokolwiek innego"

Mieli wyruszyć o świcie. Młody lew znalazł norę, gdzie przenocowali w nadziei, że nikt ich nie znajdzie. Est wątpiła w taką możliwość. Wiedziała, że matka jej nie szuka, nawet się o nią nie martwi. Skuliła się i zasnęła. Shadem stał na czatach. Ale i jego dopadła chęć snu, więc zmrużył oczy. Głowa bezwładnie opadła mu na ziemię i po kilku minutach zaczął chrapać, śniąc o dalszej części swojej ucieczki.
Poszukiwania nie przyniosły żadnego efektu. Lwica przepadła. Władca przekonał się do tych słów dopiero wtedy, kiedy ostatnia grupa poszukiwawcza wróciła do jaskini.
- Przecież ona musi gdzieś być! - zawołała w rozpaczy brązowa. Rozpłakała się na dobre. Czyżby straciła dziecko na zawsze?
- Przykro mi. Szukałyśmy wszędzie. Na Wodnej Ziemi jej nie ma. - rzekła jedna z lwic, wnioskując, że nie ma po co szukać Est.
- A poza granicami? - zapytał szary. Stado pokiwało głową. Samiec warknął coś pod nosem, po czym ryknął na przestraszone lwice. - W takim razie, na co jeszcze czekacie?! Jazda stąd, a bez Est możecie pomarzyć o jakimkolwiek pożywieniu, przez najbliższe sześć poranków! - odeszli. Oprócz nich w jaskini były tylko lwiątka. Nagle książę podbiegł do ojca i przytulił się do jego łapy.
- Tato, gdzie ona jest? - załkał. Barafu objął go łapą.
- Nie wiem. - rzekł, po czym wstrząsnął krwawą grzywą. - Ale obiecuję ci synu, że wróci. Nie pozwolę, abyś stracił kogoś, kto jest dla ciebie kimś. Tak jak stało się mi.
••
Rano obudził ich świergot ptaków i mocny blask promieni. W wejściu do nory stanęła młoda. Wyciągnęła przed siebie łapy i rozciągnęła się, otwierając pysk. Ziewnęła. 
- Już rano? - mruknęła jeszcze zaspana. Złoty kiwnął łbem. Niebieskie ślepia powędrowały ku niebu. Na wschodzie rozpostarł się wesoły kolor ametystu. Dwójka ruszyła w stronę słońca, którego promienie wyznaczały drogę na Złą Ziemię, wyścielaną na początku wielobarwnymi kwiatami. Z czasem przyjazna kraina, zmieniła się w ścieżkę pełną krzaków cierni. Fiolet, zmieszał się na niebie z pomarańczą i powstał złowrogi, czerwony kolor. Początek Mrocznego Królestwa...
•••
Kahawa usiadł przy wyjściu groty. Wpatrywał się w jakby bezkresne otchłanie dżungli. W sercu młodego zagościł smutek. Nigdy nie czuł się taki samotny. On... kochał ją. Nigdy tego nie okazywał, ale kochał ją. Od zawsze. Ponownie się rozpłakał. 
- Est, wróć do mnie... Est... - nagle, ukazał się mu tajemniczy cień, przypominający lwiątko. - Estrella...? - wyjąkał.

7 komentarzy:

  1. Smutne a zarazem radosne ale czyżby tajemniczy cień przypominający dla Kahawu to Est to mnie zaciekawiło ciekawe czy ją odnajdzie :)

    Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj biedny Kahawa. Coś mi się wydaje, że to nie jest cień Est tylko coś gorszego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm...tak jak Asia-Jammy - to może być coś o wiele gorszego. Chciałabym, żeby tak było, bo ja lubię takie ,, Złe opowieści'' :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawa, ale i też nieco smutna notka.
    Mam nadzieję, że Shadem i Estrella niezauważeni i bezpieczni dojdą do granicy, oraz Barafu i stado ich nie znajdą...
    Ciekawi mnie też, czym jest ten cień... myślę, że to nie Est, tylko coś gorszego... O.o
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedny Barafu, tak przeżywa zaginięcie Estrelli (jakoś wolę pełniejszą wersję jej imienia:))...
    No i oczywiście co może się kryć pod postacią tego cienia? Wróg? Przyjaciel? A może sama Estrella?
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm, mam przeczucie, że gdy dotrą do granicy to stanie się coś niezbyt przyjemnego, ale zobaczymy. Czekam na następny rozdział. :)
    www.krol-lew-4.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Ładne opowiadanie (choć krótkie, ale co tam). Est spodobała mi się od razu, wygląda na to, że najbliższe dni spędzę na zapoznawaniu się z poprzednimi rozdziałami. :)

    Pozdrawiam, Werti.

    OdpowiedzUsuń