wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 8 - "Na Lwią Ziemię"

- O czym ty mówisz? - krzyknął zielonooki. Wstrząsnął swą krwawą grzywą, po czym wstał. - Jak to, uciekła?!
- Nie wiem! Szukałam jej, wołałam, ale nigdzie jej nie było! - tłumaczyła brązowa. Była przerażona, z oczu ciekły jej łzy. Władca pogłaskał ją po głowie i rzekł z absolutnym spokojem:
- Znajdziemy ją. Nie damy spokoju, dopóty jej nie odszukamy. - następnie zjechał łapą na jej policzek. Ta przytuliła się do niej i szepnęła już spokojniej:
- Dziękuję ci, Barafu. - samiec przyłożył wargi do jej nosa i delikatnie pocałował.
Niebieskooka spojrzała na młodego. Czego on tu właściwie szukał? Śledzi ją? A może kieruje się słowami swej matki? Podejrzane... po co złoziemiec, w tym jej wróg, ją ratuje? Trudno, teraz trzeba iść zgodnie z planem i dotrzeć do Lwiej Skały.
- Mógłbyś mnie zaprowadzić na Lwią Ziemię? - spytała. Zasugerowała się doświadczeniem, przy ich pierwszym spotkaniu, była pewna, że odmówi.
- Nie wątpię, że gdybym nie był lwoziemcem, to bym się zgodził... - mruknął od niechcenia. - Ale jestem wyrzutkiem, nie mam prawa tam przebywać.
- Ach, wiedziałam, że tak będzie. - stwierdziła, przewracając modrymi oczami. Wymówki, wymówki... Tak do końca, wcale mu nie wierzyła. Na jakiej podstawie mogła stwierdzić, że nie kłamie? Samiec podniósł na nią wzrok i zmierzył ją chłodnym spojrzeniem.
- Zła Ziemia graniczy z Lwią. Mogę zaprowadzić cię pod granicę. - zaproponował, choć brzmiało to na wymuszone, przez młodą lwicę. Uśmiechnęła się pogodnie.
- Dobra. - odrzekła, po czym wstała z ziemi. Otrzepała mokre futro, lecz nastolatek uprzedził ją:
- Nie myśl sobie, że nie obejdzie się bez problemów. Sam planuję ucieczkę. Mam dosyć matki! Ona jest trochę stuknięta. Zabija bez powodu. Od zawsze tak było. Spodziewam się, że gdyby nas przyłapała razem na jej terenie, to ja bym dostał parę policzków, a ty byłabyś martwa, nie żartuję. Z resztą... po naszym ostatnim spotkaniu, kazała mi ciebie wydać. Mieliśmy się wdać w "przyjaźń", a potem miałem cię zaprowadzić na Złą Ziemię. A tam... miała cię zabić. Nie wiem, skąd przychodzą jej takie pomysły do głowy? - niebieskooka spojrzała nań krzywo. Westchnęła i poruszyła znudzona ogonem.
- Lubisz tak dużo mówić?
- Chyba tak... - rzekł zaczerwieniony ze wstydu. Faktycznie, przesadził. - Lepiej już chodźmy. Komu w D, temu C. - poszli.
••
Karmelowa zaryczała ze złości, wiercąc się na legowisku. Jej syn zniknął i nie wrócił. Czyżby uciekł?
"Nawet jeśli, nie jest mi go żal." - pomyślała Hasira. W głębi serca czuła, że mocno rani syna. Wiedziała, że zgodnie z jej prawem, musi zabijać inne lwy.
- Tępe proroctwo! Dlaczego dotknęło to mnie?! Trudno... wreszcie spełni się przepowiednia... - spojrzała w gwiazdy. - Czuję zew żywiołów. Już wkrótce, ja to wiem. - zamknęła oczy, a z policzków pociekło kilka łez. Szybko je otarła łapą i położyła się spać.

4 komentarze:

  1. Yeah jestem pierwsza!! :D a co do notatki bardzo taka pół smutna pół radosna oby nic się nie stało Est i temu wyrzutkowi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Żal mi Hasiry, że przez to proroctwo musi zabić syna:/ I mam nadzieję, że podróż Est i Shadem'a szczęśliwie się potoczy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy rozdział.
    No... widzę że między Barafu i Haki rodzi się uczucie...
    Mam nadzieję, że Shademowi uda się odprowadzić Estrellę do granicy, nie będąc zauważonym.
    No i sprawa Hasiry... przez jakąś przepowiednię musi zabić własnego syna. Okropne :/
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oby Esteli udało się bezpiecznie dojść do Lwiej Ziemi.
    Ciekawy rozdział i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń