- kilku czytelników uznało, że przesadziłam z myślami samobójczymi Est. Postanowiłam więc, że ona opamięta się ;) Aczkolwiek, nie będzie to takie "od razu".
--------------------------------------------------------
Niebieskie ślepia powędrowały ku niebu. Było ono już granatowe, a na horyzoncie zanikał modry kolor. Młoda uspokoiła się. A może jej matka faktycznie ma rację? Może na prawdę przesadziła? W głębi siebie zadała ów pytania i skierowała głowę do migoczących gwiazd. Duchy przodków milczały. Est westchnęła. Powoli zeszła ze skał i pokierowała się ku wąwozowi. Już wiedziała co robić. Nie widziała innego wyjścia. To była jedyna szansa, by jej cierpienia wreszcie ustały.
•
Brązowa próbowała usnąć, lecz sumienie nie dawało jej spokoju. Chyba zbyt nagadała córce. Teraz nie dziwiła się jej zachowaniu - na jej miejscu postąpiła by tak samo. Ciągle miała w pamięci wściekłość i smutek w oczach młodej. Czuła, że to wszystko przez nią. Przetoczyła się na drugi bok i rozprostowała łapy.
Wiedziała, że musi przeprosić córkę. Ale przeprosiny, za wielkie krzywy są na prawdę bardzo trudne. W uszach bębniły jej własne słowa: "Jesteś taka sama jak twój ojciec!". To mógł być największy cios, jaki mogła zadać Est.
••
Lwica przemierzała otchłanie dżungli. Nawet nie biegła, wiedziała, że nikt się o nią nie martwi. Lękała się tego, co będzie po tym, co zrobi, ale to było jedyne wyjście. To były już ostatnie drzewa. Zbliżała się do kanionu, w którym widniał kolejny wodospad. Dużo większy, potężniejszy. Tego właśnie szukała Est. Rzuciła tęskne spojrzenie ku domowi, ledwo widocznemu za eskortą puszczy. Wzięła głęboki oddech. Ostatnie tchnienie. Zamknęła oczy. Serce podchodziło jej do gardła. Nie panowała nad tym co robi. Była jak automat. Otrząsnęła się nagle i cofnęła. Niestety, stała zbyt blisko krawędzi. Spadła. Jedyne co mogła zrobić, to schwycić się wystającej gałęzi. Zbladła na polikach. W każdej chwili mogła spaść. Zaczęła krzyczeć, wołać o pomoc ze świadomością, iż nikt jej nie usłyszy.
•••
Haki weszła na szczyt wodospadu. Pragnęła porozmawiać z córką. Wiedziała, że nie będzie to łatwe. Psychika Est zmieniała się z dnia na dzień, młoda była coraz bardziej złośliwa, a nawet agresywna. Brązowa rozejrzała się. Ujrzała kamień, pobrudzony przez krew. Przełknęła ślinę. To było dzieło jej córki. Czy miał to być jakiś znak? Młoda matka przeraziła się.
- Estrella! Estrella! Gdzie jesteś? Wracaj! Proszę! Przepraszam cię! Estrella! - wołała, na próżno. Nikt nie przyszedł, nikt się nie odezwał. Uciekła! Była królowa rozpłakała się. Wcale się nie dziwiła, że tak się stało. Jak ona mogła tak powiedzieć własnemu dziecku?
"Może nie jest za późno... Może nie uciekła daleko..." myślała gorączkowo. Wbiegła z wrzaskiem do groty i od razu palnęła:
- Estrella uciekła!
- Estrella! Estrella! Gdzie jesteś? Wracaj! Proszę! Przepraszam cię! Estrella! - wołała, na próżno. Nikt nie przyszedł, nikt się nie odezwał. Uciekła! Była królowa rozpłakała się. Wcale się nie dziwiła, że tak się stało. Jak ona mogła tak powiedzieć własnemu dziecku?
"Może nie jest za późno... Może nie uciekła daleko..." myślała gorączkowo. Wbiegła z wrzaskiem do groty i od razu palnęła:
- Estrella uciekła!
••••
Niebieskooka z trudem się trzymała, traciła siły. Gałąź o którą się zaczepiła w każdej chwili mogła pęknąć. I niestety... doczekała się. "Niewdzięczny patyk" spadł w przepaść wraz z nią. Est nie spadała zbyt długo. W pewnej chwili poczuła potężny ból, a do uszu wdarł się głośny plusk i szum wodospadu. Jeden moment, lwica nic nie słyszała, nic nie czuła. Zamknęła oczy. Jej ciało bezwładnie opadło na dno. Niespodziewanie do wody wpadło coś dużego i żółtego. Chwyciło młodą za grzbiet i wyciągnęło na brzeg. Był to lew. Przyłożył swoją głowę do jej piersi. Żyła. Nagle, jej ciało zaczęło drgać, a po dłuższej chwili wypluła kaszląc resztki wody. Otworzyła oczy. Pierwszą postać jaką dostrzegła był ów, tajemniczy samiec. Nie rozpoznała go. Rzuciła się w jego stronę i krzyknęła:
- Kim jesteś, co ty w ogóle zrobiłeś?!
- Takie otrzymuję podziękowania, za uratowanie życia?! - prychnął młody lew.
- Ja uważam, że nic mi nie groziło! - warknęła.
- O! Gwiazdka ci zniknęła z policzka. - zauważył złoty. Nie przejmował się tym, co mówiła do niego lwica, pragnął tylko tego, żeby go rozpoznała.
- Skąd ty to...? - zaczęło jej coś świtać. Czy to nie...? - To ty! Ten ze Złej Ziemi!
- Nie mam na imię "Ty". - zaśmiał się. - Jestem Shadem.
Rozdział świetny! Dobrze, że Estrelli nic się nie stało i, że żyje. Ciekawa jestem, jak dalej potoczą się jej losy i losy Shadem'a (chyba mogę to tak odmienić:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Rozdział trzymający w napięciu. Jestem ciekawa co zrobi Est. A mam pytanie kiedy dodasz zakładkę bohaterowie?
OdpowiedzUsuńChwilowo zakłdka jest zamknięta, ponieważ teraz dojdzie kilku bohaterów, a ja nie mam ochoty co kilka dni coś zmieniać. Dlatego, kiedy bohaterów nie będzie tak szybko przybywać, bezpośrednio na blogu pojawi się strona ;)
UsuńŚwietny, bardzo trzymający w napięciu rozdział.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Estrelli nic się nie stało. To chyba cud, że Shadem ją uratował.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
Między Shadem,a Estrellą podobna sytuacja jak między Kovu i Kiarą z filmu. :P Dobry rozdział, tylko szkoda, że tak szybko się go czytało. :) Czekam na więcej i zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńwww.krol-lew-4.blog.onet.pl
Super już myślałam że Est zginie uf... dobrze że Shadem uratował ją :)
OdpowiedzUsuń