Brązowa była zdruzgotana. Podeszła do szarego i rzekła smętnym głosem:
- Ja na prawdę bardzo za nią przepraszam. Nie chciałam żeby...
- Nic nie szkodzi. Hasira od dawna sprawia nam kłopoty. To nie wina twoja, ani twojej córki. - powiedział zielonooki. Lwica schwyciła córkę za kark i wycedziła doń:
- Porozmawiamy sobie w domu. - stado odeszło. Niebieskooka jeszcze raz rzuciła tęskne spojrzenie na pustynny kraj. Nie miała ochoty wracać. A myśl, że znowu będzie miała do czynienia z Febe, dobijała ją. Chociaż. Skoro na jaw wyszło, że to córka tej złoziemki, na pewno ją wyrzucą. Ulżyło jej. Haki usadowiła ją na głazie w jaskini. Spojrzenie matki spiorunowała młodą lwiczkę, jej mina zbrzydła. Zerknęła do wyjścia, a tam...
- No nie! Jeszcze ciebie tutaj brakowało! - warknęła, jeżąc sierść na karku.
- Estrella! Uspokój się! - zganiła ją mama.
- Nie, nie uspokoję się! Ja jej nienawidzę! Rozumiesz? Mam mnóstwo problemów, odkąd tylko się tu pojawiła! Przez nią tracę WSZYSTKO! Czy to do ciebie dociera? A poza tym, to złoziemka! Nie chcę jej tu! - wrzeszczała na cały głos.
- DOSYĆ! - zaryczała obdarzona bursztynowymi ślepiami. Młoda spojrzała na nią. Po karku lwicy przeszedł ogromny dreszcz. Aż się zdziwiła, że jej własna córka, może mieć takie okrutne spojrzenie. Zaczerpnęła więc oddechu i rozpoczęła już spokojniejszym tonem: - Gdyby nie Febe, już dawno byś zginęła z łap tej zdrajczyni!
- Co?! - wydukała. Była zdezorientowana. Ta mała, złośliwa pchła, zniszczyła najlepszą chwilę jej dotychczasowego życia. O, nie! Tego jej nie daruje! Rzuciła się w jej stronę i wykrzyczała jej prosto w nos pytanie: - Po co to zrobiłaś, hmmm?!
- Wolałaś zginąć przez moją nieobliczalną matkę? - stwierdziła ironiczne. Est pacnęła jej bordową grzywkę i wyrwała z niej kilka włosów. Zielonooka zapiszczała i walnęła przeciwniczkę w znamię. Sprawiło to, iż gwiazdka nabrała intensywniejszego koloru.
- Jesteś po prostu głupia! Nienawidzę cię! Rozumiesz? Nienawidzę! - ryknęła na nią, a w jej przekrwionych przez złość ślepiach ukazały się drobne, lśniące jak diamenty łzy. Rozpłakała się i wybiegła. Zdążyła przed tym dosłyszeć słowa, które rozszarpały jej ranę w sercu:
- I bez łaski! Uciekaj sobie i becz! - dalej Est już nic nie słyszała. Zniknęła w mroku innej jaskini. Zaszyła się w najdalszym kącie i łkała, jak gdyby oszalała. Pyszczek ukryła w łapkach, po polikach ciekło mnóstwo łez. Miała ochotę przestać istnieć. Do jej słuchów wdarł się dźwięk kroków. Mama.
- Dlaczego się tak zachowujesz? - zapytała pretensjonalnym tonem była królowa.
- Robię to, co mi się podoba! - odezwała się obojętnie. Roztarła łzy, pociągła nosem i wstała.
- Jak możesz?! Jesteś dokładnie taka sama jak twój ojciec! - Est spojrzała na matkę zdziwiona. Nigdy nie wspominała o jej tacie. A teraz? Utożsamia ją z nim, mówi o nich obu jak o bestiach. Odepchnęła matkę od wyjścia i ruszyła ku wodospadowi. Pragnęła skryć się na samym szczycie i nigdy już nie oglądać na swych oczach tej... bezdusznej istoty. Skuliła się przy jakimś kamieniu i zaczęła zdzierać skórę z łap. Lecz w chwili poczuła straszny, jadowity wprost ból. Spojrzała. Wszędzie była krew. Rozpłakała się jeszcze bardziej, wtulając się w głaz... Płakała razem z deszczem...
Biedna Est ciekawa jestem jak się to skończy.
OdpowiedzUsuńBardzo smutny rozdział... Żal mi Estrelli, jak jej matka mogła tak się zachować?
OdpowiedzUsuńSmutne ... myśli samobójcze Est och... niech jej nic się nie stanie dlaczego matka jej nie pocieszyła! mam dosyć tej matki ale chce żeby Est nie myślała o czymś co nie chce słyszeć widzieć ani czytać :(
OdpowiedzUsuńZ myślami samobójczymi przesadziłaś ale też się zgadzam jak mogła jej matka tak postąpić ;(
UsuńNaprawdę smutny rozdział :<
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Estrella i Febe tak się nie znoszą. Przecież Est chciała ją uratować...
Mam nadzieję, że Estrella wróci. To straszne, matka porównywała ją do ojca, który zabił jej siostrę... okropne.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
Hej! Ja chyba tutaj po raz pierwszy i nie żałuję, że trafiłam na Twojego bloga. Świetnie piszesz, chociaż ten rozdział jest trochę smutny. Mam nadzieję, że u Est nie ucieknie od stada, bo tak mi się coś wydaje, że nic w nim już jej nie trzyma.
OdpowiedzUsuńWpadnij czasem na mojego bloga :)
www.krol-lew-4.blog.onet.pl