Nad Wodną Ziemią wstał dzień. Nowy dzień. Jako pierwsza ze stada zbudziła się Estrella. Ziewnęła zaspana i spojrzała na swoje ciało. Nie była ona już malutkim lwiątkiem, była już starsza. Na brzuchu całkiem zniknęły jej plamki, a na grzbiecie widniało jeszcze kilka. Lwiczka rozluźniła mięśnie i opuściła jaskinię. Miała jeszcze dodatkową kąpiel przechodząc pod wodospadem. Czuła się "nowa", "odświeżona". Poranki w dżungli należały do niezwykle parnych, a woda była dużo chłodniejsza. Lwiątko wreszcie wyszło spod "prysznica", otrzepało swoje puszyste futerko i rozejrzało się. Z klifu na którym znajdowała się grota można było zobaczyć dużą część Wodnej Ziemi. Estrella zachwycała się tymi widokami, nie mogła nasycić nimi oczu. Uwagę przykuła jej jednak olbrzymia skała, malująca się na horyzoncie. Kształtem nie przypominała jej niczego znajomego.
"Ciekawe, co to za skała?" myślała. "Nigdy jej tutaj nie widziałam... czyżby przez tą jedną noc wyrosła z podziemi?"
Jej myśli kręciły się tylko wokół tajemniczego obiektu. Zostały one przerwane przez coś, a raczej KOGOŚ, kto zaatakował lwiczkę od tyłu. Ona i "napastnik" sturlali się z gładkiego klifu, aż wreszcie Estrella przygniotła go do ziemi.
- Tinn?! - zdumiała się, a zarazem rozzłościła. - Nigdy więcej tak nie rób! Wiesz jak mnie przestraszyłeś?!
- Oto mi właśnie chodziło! - burknął lewek. Nagle, jego siostra podniosła słuchy do góry.
- Słyszałeś? - zapytała.
- Co?
- Zdawało mi się, że ktoś wołał o pomoc...
- Eeee tam, zdawało ci się! Ja tam nic... - ale nagle on również nadstawił uszy. - Teraz słyszałem!
- To chyba od strony rzeki... - stwierdziła.
- Szybko! Chodźmy tam! - krzyknął Tinn. Schwycił siostrę za łapą i natychmiast ruszyli nurtem wyznaczonego miejsca. Wreszcie, zatrzymali się w miejscu gdzie rzeka łączy się z bagnami. Znajdowały się tam aligatory, skupione wokół wystającej gałęzi. Zaś na niej wisiała lwiczka, kurczowo wczepiona pazurami w miejsce które mogło być jej ostatnią deską ratunku.
- Ratunku! POMOCY! Niech mi ktoś pomoże! - wołała tajemnicza lwica.
- Trzymaj się! - odkrzyknął Tinn. Następnie zwrócił do siostry. - Biegnij po Barafu i resztę stada! Nie możemy jej tak zostawić!
- Dobrze. - i pobiegła do wodospadu. Natomiast lewkowi nic nie pozostało innego jak czekać. Estrella jednak nie wracała. On nie mógł już dłużej czekać. Niedoszła ofiara krokodyli traciła już siły. Trzymała się tylko jedną łapą. Do głowy syna Haki wpadł dobry, ale ryzykowny pomysł. Stanął na krańcu brzegu i wrzasnął do dzikich, zielonych gadów:
- Hej! Wy tam! Zostawcie ją, po co się męczyć? Chodźcie tutaj! Zjedzcie mnie! - one zaś chętnie przystały na tą propozycję. Natychmiast podpłynęły do brzegu, lecz Tinn zwinnie skoczył na skalną półkę, potem na głaz wystający z wody oraz na drugi brzeg. One nie odpuszczały mu. Nagle rozległ się głośny ryk. Krokodyle spojrzały w górę. Na skale stał szarawy lew o zielonych oczach i czerwonej grzywie.
- Zostawcie ich, podłe bestie! - warknął. Największy z krokodyli, który wyglądał na naczelnego wydukał z szacunkiem:
- Ależ panie! My od wielu poranków nie mieliśmy nic w paszczach. Umrzemy z głodu!
- Nic mnie to nie obchodzi. - rzucił oschle. - Precz! - krokodyle odpłynęły. Nie miały ochoty ryzykować walką ze stadem lwów. Byli od nich liczniejsi. Barafu zszedł ze skały i pomógł lwiczce wejść na brzeg. Różniła się ona od innych lwów. Była... dziwna. Posiadała bordową grzywkę, opadającą jej na turkusowe oczy.
- Kim jesteś? - zapytał zainteresowany nią Tinn.
- Mam na imię Febe (czyt. Fibi). - wyszeptała jeszcze przerażona.
- Skąd pochodzisz? - dopytywał się Barafu.
- To nie ważne... nie wrócę tam. - zmarkotniała lwiczka.
- Hmm... - zastanowił się lew. - A może chciałabyś zamieszkać z nami?
- Chętnie! - rozpromieniła się.
- To chodź, pokażemy ci jaskinię. - kiwnął przyjaźnie łbem i ruszył w stronę ich domu. Lwiczka podreptała za nim i stadem.
Bardzo ciekawy rozdział. Cieszę się, że Febe nic się nie stało:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Świetna i bardzo ciekawa notka :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Febe została uratowana.
Notka jest naprawdę bardzo dobrze napisana. Oby tak dalej <3
Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
P.S. I... czy mogłabyś wyłączyć weryfikację obrazkową w komentarzach? Szłyby szybciej, a niektórzy mają pewnie trudności z odczytaniem tekstu z obrazka.
To tylko prośba ^^
Ciekawa notka! Dobrze, że Febe wyszła z tego cało i została uratowana:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na moje blogi : tlk-historie i zycievenuslunyisagi.blogspot.com
Suuuper nota !! myśle że Febe i Tinn zaprzyjaźnią się i co więcej... :) zapraszam serdzenie do mnie http://historiaopykiarytanabiego.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBardzo fajna notatka :) Febe Tinowi naprawde chyba się podoba ;) Zapraszam serdzecznie do mnie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis!
OdpowiedzUsuńCieszę się,że Febe została uratowana :)